Autorka tego bloga należy do grupy „Projekt Prozaicy”, z tego też powodu strona korzysta z płatnych linków. Ujmując to krócej i bardziej zrozumiale – autorka zarabia, a czytelnicy nic na tym nie tracą. Te linki są całkowicie bezpieczne dla komputerów, tabletów i smartphone-ów pod warunkiem, że postępuje się zgodnie z instrukcją, czyli nie klika w reklamy, nic nie ściąga na swój sprzęt, a jedynie odczekuje symboliczne pięć sekund i przechodzi dalej. Za wszelkie utrudnienia autorka bloga przeprasza, za waszą aktywność jest wdzięczna, a prywatnie pozdrawia i życzy dobrej zabawy podczas czytania.

Link do instrukcji – KLIK

poniedziałek, 23 lipca 2018

„Ofiary” – część 5

Rozdział 4: Przy wspólnym stole
Życie kocha nas niszczyć – tak uważał Tomasz Przybylski. Mężczyzna był zdania, że na każdej drodze, jakąkolwiek byśmy nie obrali, czekają na nas kłody rzucane wprost pod nogi, mające na celu skłonić nas do skoków lub padnięć na kolana. On przed laty wybrał skoczyć, po latach ten skok mógł być przyczyną jego upadku.
Margareta o życiu miała takie samo zdanie i całkiem podobne do Tomka przeżycia. Oboje w przeszłości byli osamotnionymi dziećmi, zmuszonymi do tego, by zawsze ze wszystkim radzić sobie samemu. Dzięki temu uchodzili za silnych, bo po równi nienawidzili okazywania słabości. Dzięki temu byli też wewnętrznie słabi, krusi, bo osamotnienie zawsze zostawia na naszej duszy piętno; sprawia, że pęka serce, a to sklejone jest takie jak porcelanowy wazon – prezentuje się wciąż wyśmienicie, ale traci na funkcjonalności. Do posklejanego wazonu nie da się już wlać wody tak, by się nie wylewała, a to znaczy, że nie przedłuży on życia już żadnej róży, żadnemu tulipanowi.
Dwie pokaleczone emocjonalnie osoby zasiadły naprzeciw siebie. Miało to miejsce w jednej z pizzerii. Był to przeciętny lokal i bywali tam naprawdę wszyscy. Pech chciał, że był tam też on – Hubert Laskowski.
Margareta starała się skupić wzrok na proponowanych alkoholach. Ukrywała się za menu, ale nieustannie zerkała na boki, na biegającego między stolikami Miłosza. Chłopiec raz nawet wpadł na Tomasza, gdy ten poszedł po piwo dla siebie i herbatę dla Margarety.
Nie wolisz czegoś alkoholowego? – dopytywał, jednocześnie chwytając za kartę, którą wciąż miała przed oczami.
Przy tobie wolę zachować trzeźwość umysłu.
Nie da rady – uprzedził, odwracając strony i wskazując na jedną ze standardowych pizz. – Może być? – dopytywał, patrząc jej głęboko w oczy.
Zdam się na twój gust.
By później móc mi wypomnieć, że coś spieprzyłem?
Przestań już – syknęła i nawet się przy tym zaśmiała. – Wybrałeś kiepski film i sam to przyznałeś. Nic takiego się nie stało, żyjemy dalej!
Ten film miał dobry tytuł i aktorów też nie najgorszych.
Czyli scenarzysta musiał być bogaty i zapłacić za wyreżyserowanie takiego gniota krocie albo ci aktorzy nagle zubożeli i zdecydowani byli podjąć się czegokolwiek, by zarobić cokolwiek. Tak działa życie. Jak nie ma prawdziwków w lesie to zadowalasz się pieczarką albo muchomorem.
To jakaś twoja złota myśl? – zapytał z lekko cynicznym uśmiechem.
A co? Nie podoba ci się?
Nie pasuje do ciebie – stwierdził.
A co do mnie pasuje?
Tomek chwilę zastanowił się nad odpowiedzią. Zmierzył swoją partnerkę, poczynając od czubka głowy aż po buty, choć w tym celu musiał się wychylić, i śmiało odparł:
Czerwień. Pasuje ci czerwień, choć jesteś blondynką.
Nie jestem. To tylko farba.
Pasują ci też szpilki – dodał z lekkim skrępowaniem, jakby obawiał się jej reakcji, choć przecież jeszcze kilka tygodni temu był znacznie śmielszy i zdawał się wręcz emanować pewnością siebie.
Bo ci się podobają? – zgadywała.
Ochoczo i nieco żartobliwie przytaknął ruchem głowy.
To muszę ci rzec, że nie jesteś szczególnie oryginalny. Wielu lubi szpilki.
Ta trafiła w serce. – Poklepał się pięścią po klatce piersiowej. – A wydawało mi się, że jestem taki wyjątkowy – dodał parodiując smutek.
Następna trafi wprost w twojego fiuta, jeśli nie przestaniesz się wygłupiać.
Wprost nie mogę się tego doczekać – odparł, wyraźnie rzucając jej tym wyzwanie.
I tyle wystarczyło, by Margareta podniosła nogę i odnalazła nią pierw kolano Tomka, a później miejsce na wprost jego rozporka.
Tomka korciło by się zasłonić. Kolana mu drżały, ale postanowił zgrywać nieustraszonego. Z jednej strony uważał, że Margareta jest zbyt rozsądna i dojrzała, by uczynić tego rodzaju teatrzyk w miejscu publicznym. Z drugiej strony była jednak bardzo nieprzewidywalna i jego zdaniem zdolna do wszystkiego byleby postawić na swoim.
Jakiś czas w ciszy obserwował wyraz jej twarzy. Dostrzegł jak mimika się zmienia, jak warga zostaje zagryziona, a usta wykrzywione w cwaniackim, nieco bezczelnym, uśmieszku.
Kopniesz, a dam ci w twarz – rzucił nagle, raczej desperacko niż groźnie.
To miała być zachęta? – dopytywała, naciskając czarnym, lakierowanym butem na jego krocze.
Galanteria nakazywała mi ciebie uprzedzić. Twoja decyzja co dalej z tym zrobisz, ale facet, który siedzi dwa stoliki obok nieustannie się na nas gapi i za moment może oskarżyć nas o to, że gorszymy jego dzieci – wypowiedział na jednym tchu, bez żadnych emocji, jakby był komputerowym lektorem a nie człowiekiem.
Margareta uśmiechnęła się i nagle odpuściła. Opuściła nogę i udawała, że odszukuje wzrokiem wspomnianego przez Tomka mężczyznę. W rzeczywistości od początku wiedziała, że chodzi mu o Huberta. Marga czuła na sobie jego wzrok po tylekroć, że stał się dla niej namacalny.
Całkiem przystojny – powiedziała, ciągle zerkając na swojego sponsora. Później rozpoczęła jawne przyglądanie się jego żonie. – Pasują do siebie – dodała.
Co? – Tomek zdawał się być bardzo zdezorientowany, bo kiedy Marga głosiła swoje zdanie na temat Huberta i jego małżonki, to on składał zamówienie kelnerowi, który w końcu z łaski swojej się do nich pofatygował.
Ten mężczyzna, który się na nas gapił pasuje do tej kobiety, która z nim przyszła.
Dlaczego on do niej, a nie ona do niego? – zainteresował się Tomasz.
Bo każda kobieta może pasować do każdego mężczyzny, ale nie każdy mężczyzna pasuje do każdej kobiety.
Chyba nie rozumiem.
Zawsze możemy się dopasować. Wy tak nie umiecie.
Umiem się dopasowywać – stwierdził pewnie.
Zatem mam dla ciebie zadanie. – Spuściła głowę i wyglądała tak jakby przez moment sama powątpiewała w ten pomysł. Szybko jednak ponownie spojrzała Tomkowi w twarz. – Dopasuj się między moje nogi.
Tomek ze skonsternowanego zmienił się nie do poznania, nagle stał się wesoły i zdawał się nie móc doczekać aż pizza zostanie im podana, przez nich zjedzona, aż wreszcie rachunek za nią będzie już opłacony, a oni znajdą się w taksówce, w drodze do domu.
W końcu marzenie Tomka się ziściło. Margareta przełknęła ostatni kęs, on dopił trzecie tego wieczora piwo, a kelner nie musiał wydawać reszty. Miasto, w którym mieszkali było małe i wieczorami traciło na życiu, więc i korki nie stały im na przeszkodzie, by szybko znaleźli się w łóżku.
W przypadku tych dwojga wspólne noce zawsze wydawały się być za krótkimi, a seks czymś w rodzaju preludium. Oboje chłonęli je z takim zaangażowaniem, że byliby w stanie całą tę książkę wziąć naraz, ale organizm ludzki zwykle bywał zwyciężany przez zmęczenie. Opadali z sił różnie. Czasami to była ona, majacząca coś bez większego sensu, ale jęcząca przy tym z zadowolenia. Innymi razy był to on, zagłębiający dłoń między jej uda i układający się w ten sposób do snu, całujący jej nagą łopatkę lub ramię na dobranoc.
Znalazła się w pustym mieszkaniu grubo po dziesiątej. Jej zdaniem było już za późno na to, by iść do szkoły, gdyż wolała być obecna na wszystkich lekcjach, a nie tylko na ostatnich z kilku. W przedpokoju ściągnęła niewygodne buty i odetchnęła z ulgą. Spojrzała w lustro. Miała na twarzy wczorajszy makijaż, lekko rozmazany w okolicy ust, gdyż Tomasz zlizał nie tylko szminkę, ale przy okazji także odrobinę fluidu.
Wyglądam tragicznie – powiedziała sama do siebie i od razu skierowała kroki do niewyremontowanej łazienki.
W mieszkaniu brata Huberta pomieszkiwała od jakiegoś tygodnia. Wiele jeszcze było w nim do zrobienia. Z początku zdecydowała się jedynie na odmalowanie wszystkich pomieszczeń. Zakup mebli była zmuszona sobie odpuścić. Jako prostytutka nie zarabiała wcale tak dużo, a musiała opłacać prywatną szkołę, jeść i płacić na bieżąco rachunki. Nie posiadała oszczędności, bo nigdy nie potrafiła oszczędzać. Lubiła dobrze wyglądać i nie ma co się oszukiwać – w zawodzie jaki wykonywała uroda była w cenie. Korzystała więc regularnie z usług fryzjera i kosmetyczki, uczęszczała też na siłownie oraz basen. Często zakupowała nową bieliznę i różnego rodzaju gadżety. Kochała buty. Buty były jej obsesją. Nie było miesiąca, by nie kupiła sobie jakieś nowej pary. Zawsze stawiała na obuwie z górnej półki i to niezależnie od tego czy były to szpilki, czy adidasy do fitnessu.
Łazienka nie była duża. Była zwyczajna. W rogu mieściła się muszla klozetowa, a pod największą ze ścian lekko podniszczona wanna. No i umywalka, ustawiona dokładnie naprzeciw drzwi.
Niespodziewanie zgasło światło, gdy po załatwieniu się myła ręce, a następnie zęby. Uniosła głowę zerkając w lustro. Poczuła w nozdrzach papierosowy dym i przez chwilę myślała, że to jakieś urojenia. Dostrzegła jednak w odbiciu, żarzącą się w ciemności końcówkę. I omal nie dostała zawału, gdy nagle światło zostało włączone.
Hubert!? – wrzasnęła, nie mogąc w to uwierzyć. – Chciałeś mnie zabić? – rzuciła pytająco. Była pełna gniewu. Krzyczała.
Uśmiechnął się dobrotliwie.
Skąd? Jedynie przywiozłem ci kuchenkę i czajnik. Musisz na czymś gotować.
Nie cierpię gotować – przypomniała.
Trudno. Ja muszę pić kawę, gdy tutaj bywam. – Wzruszył ramionami i wyszedł z łazienki. Drzwi pozostawił jednak otwarte. Widziała jak odpala jeden z palników starej kuchenki gazowej za pomocą zapałki. Szybko postawił na niej czajnik.
Zawsze będziesz ją sobie sam robił – uprzedziła.
Jej uprzedzenia nie miały pokrycia w rzeczywistości. Hubert bywał u niej bardzo często, a od kawy był właściwie uzależniony. I o ile tę wieczorną przygotowywał sobie samodzielnie, o tyle tę poranną zazwyczaj przygotowywała ona, podczas gdy on zajmował się robieniem kanapek. Gdyby ktoś patrzył na nich z boku, mógłby dojść do wniosku, że wyglądają jak typowa para, bo tak właśnie się zachowywali. Jedli razem śniadania, ona myła zęby, podczas gdy on podgalał kilkudniowy zarost, a wrzucając rzeczy do prania, zdarzało się, że odnalazła w koszu z brudami jakąś jego część garderoby.
Sytuacja skomplikowała się jednak w chwili, gdy po powrocie z klubu, będąc nieco wstawioną, zaproponowała Tomkowi, by udali się do niej. Telefony im padły i nie mieli jak przywołać taksówki. Do Margarety było znacznie bliżej niż do Tomasza, a ona nie czuła nóg i jedyne o czym wtedy marzyła, to była miękka pościel. Obudziła się rano. Usłyszała dwa męskie głosy dobiegające z kuchni. Pobladła kiedy, po przekroczeniu progu, dostrzegła obydwóch przy wspólnym stole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz